Jarosław Bieniuk i Anna Przybylska byli uznawani na jedną z najgorętszych par polskiego show-biznesu. Lubili pokazywać się publicznie i często brylowali na ściankach. Anna Przybylska nieustannie podkreślała, jaką ogromną miłością darzy partnera. Niestety, z powodu raka trzustki aktorka zmarła, a Jarosław Bieniuk został Anna Przybylska zmarła 5 października 2014 roku w wieku 35 lat. Na ostatnim nagraniu, Anna Przybylska i Jarosław Bieniuk / Diana Domin / Studio69 / Gallo Images Poland. Jarosław Bieniuk i Oliwia Bieniuk pokazali nowy zwiastun filmu „Ania”. Anna Przybylska to aktorka, która skradła serca publiczności. Jej odejście było ogromnym ciosem dla bliskich, a także dla fanów śledzących jej karierę aktorską. Jarosław Bieniuk i Anna Przybylska przez lata tworzyli wyjątkowo zgraną parę. Razem wychowywali trójkę swoich dzieci. Niestety nie było im dane wspólnie patrzeć, jak ich pociechy dorastają. Aktorka zmarła na raka trzustki w wieku zaledwie 36 lat. Po śmierci ukochanej dziennikarz długo nie mógł znaleźć szczęścia. Anna Przybylska zmarła 5 października 2014 r.; zmagała się z chorobą nowotworową. Była jedną ze zdolniejszych i najbardziej obiecujących aktorek swojego pokolenia — zadebiutowała w filmie "Mroczna strona Wenus" Radosława Piwowarskiego. Jej pierwsze małżeństwo nie było udane; po rozstaniu z mężem związała się z Jarosławem Anna Przybylska (†35 l.) i Jarosław Bieniuk (43 l.) nie widzieli świata poza sobą. Ich wielką miłość przerwała śmierć aktorki w 2014 r. Jak zdradza były piłkarz 6dGjea. Widok z tarasu nad zatoką okoloną zaśnieżonymi szczytami - choćby dla tego obrazka za oknem warto było przeprowadzić się do Antalyi. Anna śmieje się, że inni muszą drogo płacić, by tu wypoczywać, a ona z rodziną uroki tego miasta mają na co dzień. I wciąż czują się jak na wakacjach. Rok temu Jarosław Bieniuk, partner Anny Przybylskiej, zdecydował się grać w tureckim klubie piłkarskim Antalyaspor. Nie był pewien, czy to miasto spodoba się rodzinie, czy nie będą tęsknić za Poznaniem. Nie był też pewien, czy mieszkanie zaoferowane przez klub stanie się miejscem, do którego będą chętnie wracać. Okazało się, że wszelkie obawy były niepotrzebne. Cała rodzina, także 4,5-letnia Oliwia oraz 16-miesięczny Szymon, zakochali się w nowym mieszkaniu i w urokliwym tureckim mieście. A kto miał okazję gościć u Anny i Jarosława, również. Zamknięte osiedle, kilka kilkunastopiętrowych domów, basen w kształcie salaterki postawionej na trawniku. Bajka. W takich właśnie osiedlach wysokościowców, a nie w willach, mieszka się w Turcji. Gdy się posiada takie przestrzenie, nie ma problemu, kiedy zjadą goście z Polski. Mama Anny i rodzice Jarosława chętnie wpadają do dzieci i wnuków. Centrum rodzinnego życia to salon połączony z kuchnią. Tam zaaranżowano kącik dla dzieci z niedużą trampoliną. Morze jest w odległości rzutu beretem - jak określa Anna. Ten "rzut" to jakieś 50 metrów. Wydaje się, że wystarczy wyciągnąć rękę, by dłoń zanurzyć w morskiej toni. Klifowe wybrzeże utrudnia dostęp do kamienistej plaży, do której trzeba zejść stromym zboczem. Wzdłuż nadbrzeżnej skarpy, między kwitnącymi drzewami pomarańczowymi, wije się ścieżka zdrowia, najeżona dziesiątkami wymyślnych przyrządów do ćwiczeń. To ulubione miejsce Anny. Dzięki tej pachnącej pomarańczami ścieżce jest w świetnej formie. Piękna, zgrabna, opalona - wygląda zjawiskowo. Kiedy Ania i Jarosław patrzą na siebie, w ich oczach jest tyle ognia, że nie muszą mówić, jak bardzo się kochają. Choć są już razem pięć lat, ich namiętność jest równie gorąca, jak na początku. Anna jest szczęśliwa, że od kiedy mieszkają w Antalyi, ma więcej czasu dla męża i dzieci. Każdy dzień jest pełen radości: cieszą sukcesy Jarka na boisku, występ Oliwii w przedszkolnym przedstawieniu czy nowe słowo wypowiedziane przez Szymona. Zwyczajne życie potrafi być bardzo fascynujące. GALA: Czy wiążąc się z Jarkiem, wiedziałaś, że tak jak inne żony piłkarzy będziesz mieszkać z nim tam, gdzie jest jego klub? ANNA PRZYBYLSKA: Wiedziałam. I zgodziłam się na to. Ale to nie pierwszy raz, kiedy jadę za Jarkiem. Tak było również do tej pory. Moim rodzinnym miastem jest Gdynia, Jarka Sopot, a mieszkaliśmy w Poznaniu, ponieważ on grał w Amice Wronki. W święta wyjeżdżaliśmy do rodziców Jarka albo do mojej mamy. Podobnie w weekendy. Właściwie ciągle byliśmy na walizkach. Wiedziałam, że jeśli Jarek otrzyma propozycję z zagranicy, wtedy cała rodzina się tam przeniesie. W naszych zawodach kompromisy są na porządku dziennym. Bo przecież gdybyśmy nie potrafili się dogadać, i jego kariera, i moja kariera ległyby w gruzach. GALA: Ale kiedyś mówiłaś, że może chętnie zamieszkałabyś w Londynie, za to nie wyobrażasz sobie, byście wytrzymali na niemieckiej prowincji, bo konfliktom nie byłoby końca. Chętnie bym zamieszkała w Londynie, bo ich liga jest największym marzeniem Jarka. A co do prowincji, to trzeba by było przedyskutować wszystkie za i przeciw. GALA: Kiedy okazało się, że Jarek ma szansę na angaż, ale nie w Wielkiej Brytanii czy Niemczech, lecz w tureckiej Antalyi, wykrzyknęłaś: "Huraaa!" czy "Eeee tam"? Ucieszyłam się, że taka propozycja się pojawiła. Na korzyść przemawiało morze i góry. Ludzie płacą pieniądze, żeby wypoczywać w tej miejscowości, a my możemy tam mieszkać. Ale przede wszystkim braliśmy pod uwagę to, co ten wyjazd oznacza dla Jarka. Grał w Amice Wronki przez osiem lat i w drużynie był już weteranem. Potrzebował zmiany. Angaż w Turcji jest krokiem do przodu w jego karierze, bo ma okazję grać z czołowymi drużynami, zmierzyć się z zawodnikami klasy światowej. GALA: Aktorzy boją się wyprowadzić z Warszawy, by nie przegapić ważnego castingu i roli, która mogłaby być rolą życia. Ty przeniosłaś się dwa tysiące kilometrów od stolicy. Praca aktora nie polega na tym, żeby siedzieć cały dzień w Warszawie i czyhać na propozycje. Przez ostanie 10 lat godziłam dojazdy z pracą. Poza tym z Poznania na zdjęcia do Warszawy jechałam pociągiem parę godzin, z Antalyi lecę tyle samo. GALA: A koszty podróży? Różnica jest znaczna, więc przy stawkach aktorskich, które nie są hollywoodzkie, przyjazd może się nie opłacać. To prawda, że bilet lotniczy jest bardzo kosztowny. Ale w sezonie turystycznym, trwającym od połowy kwietnia do listopada, można lecieć czarterem, który zwykle jest znacznie tańszy. Podróż kosztuje mniej niż bilet lotniczy z Warszawy do Gdańska. GALA: Osiem miesięcy temu wzięłaś na ręce dzieci i wyruszyłaś w podróż do Antalyi. Zaczęło się nowe życie rodziny. Nie powiedziałabym, że zaczęło się jakieś nowe życie. Uważam, że wygląda ono tak samo jak w Polsce. Tylko widok przez okno jest inny. Ten wyjazd jeszcze bardziej zbliżył mnie i Jarka. Kiedy Jarek wyjechał do Antalyi, Szymon miał zaledwie sześć miesięcy. Po trzech miesiącach to było zupełnie inne dziecko, bo w tym wieku zmiany są bardzo szybkie. Ale nie było sensu od razu pakować walizek, bo przez pierwsze miesiące pobytu w nowym klubie Jarek był na zgrupowaniu w górach. Poza tym klub jeszcze nie udostępnił nam mieszkania, a nie chciałam narażać dzieci na plątanie się po hotelach. Poza tym przez sierpień i wrzesień pracowałam. Przyjechaliśmy dopiero wtedy, kiedy klub dał nam mieszkanie. GALA: Przywiozłaś meble, żeby w nowym mieszkaniu od razu czuć się jak u siebie? Początkowo zamierzałam wziąć ze sobą przynajmniej część sprzętów, te, do których jestem najbardziej przywiązana. Żony innych piłkarzy, które już wcześniej mieszkały za granicą, odradzały mi. Mówiły, że z powodu kosztów to jest bez sensu i najlepiej za każdym razem wyposażenie mieszkania kupować na miejscu. Ale ja oczywiście jestem niedowiarkiem i dzwoniłam do różnych firm, by zorientować się, ile trzeba zapłacić za przewóz mebli i jakie formalności są konieczne przy takich przenosinach. Okazało się, że mogłam zaoszczędzić sobie fatygi, bowiem tak jak mnie uprzedzały koleżanki, przeprowadzka mebli jest bardzo kosztowna. GALA: Z mebli zrezygnowałaś, ale na pewno wzięłaś z Polski swoje ulubione bibeloty i sterty zabawek Szymona i Oliwii? Zabrałam jedynie kilka drobiazgów i kilka zabawek. Oliwia do tej pory nie miała potrzeby posiadania kosztownych i wymyślnych zabawek, wystarczały jej maskotki dołączane do pisemek dziecięcych, których żywot jest krótki. Kiedy proponowałam, byśmy poszły kupić jakąś superlalę, mówiła, że nie potrzebuje. Do Turcji wzięła tylko dwa misie, ale za to wiele książeczek z bajkami i wierszykami, które czytam jej na dobranoc. Zauważyłam, że przeprowadzka do nowego środowiska sprawiła, że teraz bardziej interesuje się zabawkami. Często udaje się jej naciągnąć mnie na jakieś zakupy. GALA: Jak wygląda wasz dzień? Jak w Poznaniu. W taki sam sposób pewnie wyglądałby w każdym innym mieście. Chyba żebyśmy się przenieśli na sawannę i zamieszkali w namiocie (śmiech). Wstaję pierwsza. Najpierw przygotowuję mleko dla dzieci, potem robię sobie kawę. Jako drugi budzi się Szymon. Jarek i Oliwia lubią pospać trochę dłużej. Jemy razem śniadanie. Około dziewiątej odwożę Oliwię do przedszkola. Czasem, kiedy może, robi to Jarek. Do wyjścia Jarka na trening, jeżeli pogoda jest ładna, korzystamy z uroków miasta. Albo koncentrujemy się na obowiązkach domowych. Wieczór również spędzamy zwykle razem. Mamy mnóstwo obowiązków, ale i radości przy dwójce dzieci. GALA: Taki zwyczajny dzień kobiety matki? Sądziłam, że gwiazdy żyją bardziej ekstrawagancko i bardziej ekscytująco. Oczywiście mój dzień wygląda inaczej, kiedy mam zdjęcia w Polsce. Po raz pierwszy przyjechaliśmy do kraju przed świętami Bożego Narodzenia. We czworo, bo Jarek miał przerwę świąteczną. Po Nowym Roku miałam zdjęcia do seriali "Złotopolscy" i "Daleko od noszy". A na przełomie stycznia i lutego nagranie w Pradze reklamówki dla firmy Astor, której jestem ambasadorem. Dopiero po tym nagraniu wróciliśmy do Antalyi. W kwietniu i w maju ponownie byłam w pracy na planie. GALA: Powiedziałaś, że odwozisz Oliwię do przedszkola. Nie masz wyrzutów sumienia, że sama się nią nie zajmujesz? W Poznaniu Oliwia też chodziła do przedszkola. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Nie będę się wymądrzała, czego uczy przedszkole, bo to jest oczywiste - przede wszystkim funkcjonowania w grupie. Oliwia to bardzo komunikatywna, energiczna dziewczynka. Gdyby siedziała w domu, energia by ją rozniosła. Bardzo szybko się zaaklimatyzowała, choć pierwsze dwa tygodnie były dla niej ciężkie. Teraz nie ma żadnego problemu. Oliwia jest wręcz zawiedziona, kiedy przychodzę ją odebrać. Wiem, że dobrze się tam czuje. Przecież nie robiłabym krzywdy córce, zostawiając ją tam, gdzie jest jej źle. Ona nawet w weekendy pyta: "Mamo, dlaczego dziś nie idziemy do przedszkola?". GALA: W jakim języku porozumiewa się z innymi dziećmi? W żadnym (śmiech). A właściwie na migi. Ale poznała już kilka najbardziej potrzebnych zwrotów tureckich, które ułatwiają jej życie: tak, nie, nie rób tego, pić, siusiu. Jestem w stałym kontakcie z właścicielką przedszkola, rozmawiamy po angielsku, wspólnie rozstrzygamy wszystkie problemy. To jest przedszkole międzynarodowe, poleciła mi je moja sąsiadka z Argentyny, która ma syna - moja córka uwielbia się z nim bawić. Oliwia nie jest jedyną dziewczynką innej narodowości, która chodzi do przedszkola, więc wychowawcy mają doświadczenie w pracy z takimi dziećmi. Oliwia już wiele rozumie z tego, co się do niej mówi. Byłam niedawno w przedszkolu na przedstawieniu. Moje dziecko też występowało, nauczyło się wszystkich układów choreograficznych. Dla dzieci język nie stanowi bariery. GALA: Szymon pójdzie do tego przedszkola? Oczywiście, już jesienią, kiedy będzie miał dwadzieścia miesięcy. Choć może nie od razu na pełny wymiar godzin. Ja jako dziecko byłam szczęśliwa, kiedy szłam do przedszkola. Nie chciałam, żeby mnie mama odprowadzała do budynku, tylko machałam jej rączką i maszerowałam sama. Myślę, że Szymon też tak jak ja polubi przedszkole. Teraz, kiedy razem odbieramy Oliwię, on wprost przebiera nogami, tak chciałby tam zostać. Wszystkie wychowawczynie przytulają go, biorą na ręce. W Turcji dzieci są bardzo ważne, okazuje się im dużo miłości, tuli je. Początkowo mnie to raziło, że jacyś obcy ludzie dotykają moje dzieci. Teraz już do tego przywykłam. GALA: Sama opiekujesz się Szymonem? Wspólnie z Jarkiem. Jeśli przyjedzie jedna z mam albo tata Jarka, wtedy oczywiście mnie odciążają. Mamy panią, która pomaga nam w domu, jeżeli chcę gdzieś wyjść sama, to zostawiam Szymona dodatkowo pod kuratelą Jarka. Po za tym wszędzie zabieramy swoje dzieci - to miasto kryje w sobie mnóstwo atrakcji. GALA: Weekend dla "zwykłych" żon to czas, kiedy rodzina wreszcie jest razem, dla żon piłkarzy odwrotnie - wtedy drużyny grają, a one są zdane same na siebie. Jarek w piątki wieczorem wyjeżdża na zgrupowanie i wraca w niedzielę wieczorem. Sama staram się dzieciom zaplanować zajęcia. Na szczęście jestem mamą, która aktywnie spędza czas. Nie lubię przesiadywania w domu. Ostatnio kupiliśmy Oliwii czterokołowy rower i teraz uczy się na nim jeździć. Zanim będzie można kąpać się w basenie, który jest obok naszego domu, chodzę z dziećmi na basen do pobliskiego hotelu. Szymon jeszcze nie pływa, ale Oliwia uwielbia godzinami przesiadywać w wodzie, aż usta i palce sinieją jej z zimna. Nie ma takiej siły, by wyciągnąć ją wbrew jej woli. Moja córka uwielbia zakupy. W soboty i niedziele chodzimy do sklepów lub na pobliski bazar, gdzie rolnicy sprzedają warzywa, owoce. Kupuję tam też jajka, dobre sery. A Oliwia naciąga mnie zawsze na jakieś drobne zabawki: plastikowy zegarek lub kolejne pudełko do puszczania baniek. Chodzimy razem do restauracji, do parku. Plany są różne, w zależności od pogody i od nastroju. Naprawdę się nie nudzimy. GALA: Od kiedy jesteś w Antalyi, pojawiły się jakieś nowe pasje? Tak, namiętnie uczę się tureckiego. (śmiech). Nie mam nauczyciela języka, ale ponieważ mam turecką pomoc domową, jakoś łapię słówka. Początkowo, kiedy dość często przychodzili do mieszkania różni fachowcy i musiałam się z nimi dogadywać, dodatkowo mobilizowało mnie to do poznawania nowych słów. Teraz potrafię porozumieć się w sklepie, złożyć zamówienie w restauracji. Z trudem, jak Kali. A poważnie - moja nowa pasja to jogging. Do tej pory byłam zwolenniczką spinningu, czyli treningów na rowerach stacjonarnych. A w takim fantastycznym miejscu jak Antalya byłoby wielkim grzechem nie korzystać z daru natury, jakim jest ładna pogoda i temperatura dobra do biegania. Codziennie przed południem wychodzę, by pobiegać. Widoki, które roztaczają się przede mną, są tak niezwykle piękne, że kiedy biegnę, cały czas się gapię i zachwycam. GALA: Dużo ludzi biega w Antalyi? Tak. Przez okno widzę, że już o piątej rano pojawiają się amatorzy joggingu i marszobiegu. Niektórym wydaje się, że Turcja to zapyziałe miejsce, a tymczasem wielu rzeczy moglibyśmy się uczyć od Turków. Także stosunku do własnej kondycji, do uprawiania sportu. Podoba mi się, że oni bardzo aktywnie spędzają czas. Jogging uprawiają także tureckie kobiety, niektóre biegają zakwefione. GALA: Nie brak ci środowiska aktorskiego? Nie przeszkadza mi to, bo przecież w kraju też nie obracam się wyłącznie w takim towarzystwie. Czasy cyganerii minęły bezpowrotnie wiele la temu. Teraz aktorzy spotykają się na planie filmowym przy "planowej" kanapce i herbacie, a po zdjęciach każdy biegnie do teatru lub najbliższych. GALA: Pozycja kobiety w Turcji jest inna niż w Polsce, część chodzi zakwefiona, od kobiety oczekuje się zrównoważenia i skromności. Nie przeszkadza ci to? Pozycja kobiet w Turcji od 1934 roku jest inna, a to za sprawą Kemala Atatürka, który po wielu zmianach w kraju nadał im czynne i bierne prawo wyborcze, jak również nakazał naśladować zachodni styl ubierania GALA: Odwiedziła cię już twoja przyjaciółka, Kasia Bujakiewicz? Tak. Nie trafiła wprawdzie na dobrą pogodę, ale mimo to była zadowolona. Bo jestem dla niej słońcem nawet w najbardziej pochmurne dni (śmiech). Nie zapominamy o sobie, utrzymujemy kontakt, często dzwonimy do siebie. GALA: Z kim taka gaduła może poplotkować? Nie narzekam na brak towarzystwa. Przede wszystkim mieszkają tu Piotrek i Joasia Dziewiccy, z którymi się znamy jeszcze z Amiki. Jest również Paulina, która mieszka tu od 15 lat. Jej mąż jest członkiem zarządu klubu sportowego Antalyaspor, w którym gra Jarek. Zanim ją poznałam, dostałam od niej SMS-a z informacją, że gdybym miała jakiekolwiek problemy, mogę się zwracać do niej o pomoc. Od razu poczułyśmy do siebie sympatię, nadajemy na tych samych falach. Paulina często mi pomaga, nawet w takich prozaicznych sytuacjach, jak zamówienie wizyty u lekarza, bo nie wszyscy medycy mówią po angielsku. Doradza mi także w wielu sprawach, które niesie każdy dzień, bo zna mentalność Turków. Piętro wyżej mieszka cudowna Argentynka - Andrea. Nasze dzieci chodzą razem do przedszkola.. GALA: Żałujesz, że jesteś tam, a nie tutaj? Absolutnie nie. Niby zwykłe życie, a przecież cudowne wakacje. Niech trwają. Rozmawiała Ewa Smolińska- Borecka Nr 22-23/2007, od 28 maja do 10 czerwca Jarosław Bieniuk i Anna Przybylska poznali się w 1999 roku, gdy aktorka była jeszcze mężatką. W 2001 roku rozwiodła się z Dominikiem Zygrą, a uczucie, które żywiła do piłkarza, sprawiło, że szybko zostali parą. Ich związek trwał kilkanaście lat, a choć nigdy nie wzięli ślubu, Przybylska nazywała Bieniuka "mój mąż". Miłość aktorki i piłkarza kwitła w najlepsze, a przypieczętowało ją wspólne potomstwo - Oliwia, Szymon i Jan. Najstarsza z pociech pary urodziła się w 2002 roku, zaś jej młodsi bracia - w 2004 i 2011 roku. Rodzinną sielankę przerwała tragiczna śmierć aktorki. Anna Przybylska zmarła 5 października 2014 roku. Jej najbliżsi - Jarosław Bieniuk i dzieci - znaleźli się pod ostrzałem fotoreporterów. Szczególne zainteresowanie mediów wzbudzała Oliwia, która dziś deklaruje, że zamierza iść w ślady mamy - marzy o byciu aktorką. Tak wyglądały dzieci Anny Przybylskiej i Jarosława Bieniuka Anna Przybylska i Jarosław Bieniuk wspólnie wychowywali troje dzieci. Po tragicznej śmierci ukochanej piłkarz na pewien czas wycofał się z życia publicznego i samotnie zajmował pociechami. Następnie próbował ułożyć sobie życie u boku Martyny Gliwińskiej, jednak ich związek nie przetrwał próby czasu. Dziś partnerką Jarosława Bieniuka jest Zuzanna Pactwa. Mimo to Anna Przybylska wciąż zajmuje ważne miejsce w jego sercu. Ostatnio na instagramowym profilu byłego piłkarza pojawiło się jego zdjęcie z dziećmi. "O tym, że się starzejemy, przypomina nam lustro i dorastające dzieci" - napisał tata Oliwii, Szymona i Jana. Rozczulająca fotka wywołała zachwyt wśród internautów. "Sama słodycz" "Cudni" "Wspaniała rodzina, podziwiam was i podziwiałam Anię" - pisali. "Chyba wiem, kto zrobił to zdjęcie" - komentowała fanka. "Pewnie Ania" - dodała inna. Zobacz również: Intymne zbliżenie Michała i Poli Wiśniewskich. Powinni zostawić to dla siebie? "Rozgrzani do czerwoności" "Ania jest z Was dumna" - napisała z przekonaniem jedna z internautek. Spójrzcie tylko, jak uroczo wyglądają dzieci Przybylskiej i Bieniuka na archiwalnym zdjęciu! Sonda Oliwia Bieniuk jest podobna do swojej znanej mamy? Oliwia Bieniuk: Nie szukam miłości na siłę Anna Przybylska i Jarosław Bieniuk poznali się w 1999 roku. Od tej pory byli razem nieprzerwanie, aż do śmierci aktorki. Tak wyglądały początki ich związku. Choć Anna Przybylska zmarła 7 lat temu, wciąż jest czule wspominana przez swoich fanów oraz inne gwiazdy. Niektórzy przypominają nawet zabawne anegdotki, których w życiu Ani nie brakowało. Jedna z nich miała miejsce na początku jej znajomości z Jarosławem Bieniukiem. Okazuje się, że piłkarz zupełnie zwariował na punkcie pięknej aktorki i dał temu wyraz przed meczem swojej drużyny. Postanowił naprawdę się poświęcić, żeby spotkać swoją ukochaną i... zjadł surowego ziemniaka. Zobaczcie, po co to także: Najpiękniejsze partnerki znanych sportowców. Te pary robią wrażenieTak wyglądały początki związku Przybylskiej i Bieniuka. Piłkarz zwariował na punkcie aktorkiOkazuje się, że Ania od razu wpadła w oko przystojnemu piłkarzowi. Ten postanowił jak najszybciej zdobyć jej uznanie i robił wszystko, żeby spotkać aktorkę. Zobacz także 20 Grzegorz Król grał z Bieniukiem w Amice Wronki. To właśnie wtedy Jarosław zaczął spotykać się z Anią. Jego kolega z boiska opisał w swojej biografii "Przegrany" początki relacji Przybylskiej i przytoczył fragmenty książki, które nawiązują do Jarka. Okazuje się, że piłkarz robił wszystko, żeby tylko zobaczyć się z ukochaną. Już na początku przygody z Amicą Jarek złapał półpaśca, więc kilka tygodni miał wyjętych z życiorysu. Ale on wtedy żył zupełnie czymś innym. Bez przerwy wpatrywał się w telefon w oczekiwaniu na cynk, czy Anka pojawi się na imprezie w sopockim Non Stopie. Anka Przybylska oczywiście. Jak dostawał wiadomość, że będzie, to pakował się w samochód i ruszał nad morze. I tak co weekend - opowiedział Król. To jednak nie wszystko. Jarosław Bieniuk był skłonny do prawdziwych poświęceń, żeby tylko zobaczyć się z Anią. Przed jednym z meczów swojej drużyny postanowił zjeść surowego ziemniaka, żeby trener pozwolił mu opuścić zgrupowanie. Pewnego razu mieliśmy grać mecz w niedzielę, tymczasem w sobotę wieczorem "Palmer" dostał informację, że Anka wybiera się na dyskotekę. Co wymyślił Jarek Bieniuk? Wpier***ił surowego ziemniaka, poszedł do trenera i powiedział, że rzyga i że nie ma opcji, by zagrał następnego dnia. Dostał zwolnienie. Od razu popędził do samochodu. Kilka godzin później był już w Non Stopie, 300 kilometrów dalej, i tańczył z Anką - dodał Król. Trzeba przyznać, że to nietypowa, ale bardzo romantyczna historia. Zobacz także: To najbardziej medialne związki w polskim show-biznesie. Dziś należą do przeszłości Anna Przybylska i Jarosław Bieniuk - historia związkuAnna Przybylska i Jarosław Bieniuk poznali się w 1999 roku, gdy aktorka była mężatką. Dość szybko jednak rozwiodła się z poprzednim mężem i mogła związać się z piłkarzem, który w szczególny sposób zabiegał o jej względy. Para doczekała się trójki dzieci - Oliwii, Szymona i Jana. Choć Ania i Jarek nigdy nie zawarli związku małżeńskiego, aktorka wielokrotnie nazywała piłkarza "swoim mężem". Przecież małżeństwo nie musi cały czas wisieć na sobie, żeby było wiadomo, że tych dwoje się kocha. To nie jest tak, że ja i Jarek krążymy gdzieś po dwóch orbitach, które czasami się stykają. Mamy jedną drogę. I kierunkowskaz jeden - mówiła aktorka w rozmowie z magazynem "VIVA!". Jarek przyznał, że Ania była jego pierwszą "dorosłą" miłością. Byli ze sobą nieprzerwanie aż do śmierci aktorki 5 października 2014 roku. Zobacz także: Od skoku w bok do wielkiej miłości. Te związki gwiazd zaczęły się od romansu fot. LUKASZ OSTALSKI/REPORTER/East News Źródło: fot. W 2014 roku, w wieku 36 lat przez chorobę nowotworową odeszła wspaniała aktorka, Anna Przybylska. Osierociła 3 dzieci: Oliwkę, Szymona i Jana. Teraz zajmuje się nimi Jarosław Bieniuk. Jak sobie radzi jako samotny ojciec? Ekskluzywny wywiad pojawił się telewizji śniadaniowej DDTVN. Jarosław Bieniuk zmierzył się z przykrą rzeczywistością i stratą, a choć wiedział, że musi być przygotowany na odejście Anny Przybylskiej, to jednak trudno było mu przeogranizować swoje życie i samotnie podjąć się wychowywania dzieci. Nie wolno zapominać o tym, że jestem przede wszystkim tatą. Spoczywa na moich barkach obowiązek wychowywania trójki ukochanych szkrabów. Nie jest to proste. Trzeba połączyć szkołę, zajęcia dodatkowe, opiekę, zapewnienie poczucia bezpieczeństwa. Nie mogę pracować na cały etat. Mam świadomość tego, że muszę wracać do domu i opiekować się dziećmi, po prostu z nimi być. To nie lada wyzwanie dla ojca, kiedy dodatkowo jest się popularnym i na celowniku mediów. Każdy ruch Jarosława Bieniuka jest obserwowany przez prasę i telewizję. Emerytowany piłkarz wrzucił niedawno uroczą fotkę, która wskazuje, że Bieniuk radzi sobie świetnie jako tata na pełny etat. Zobacz także: Jarosław Bieniuk i Anna Przybylska przez kilkanaście lat tworzyli jedną z najgorętszych par w polskim show-biznesie. Przypominamy, jak to wszystko się zaczęło. Gdy Jarosław Bieniuk poznał Annę Przybylską, ta była jeszcze żoną tenisisty, Dominika Zygry. Wydarzyło się to najprawdopodobniej w sylwestra 2000 roku. Bal w Jastrzębiej Górze organizowała wieloletnia agentka Ani, Małgorzata Rudowska. Ze wspomnień menedżerki wynika, że już wtedy między nimi zaiskrzyło. Z kolei ich pierwsza randka odbyła się Berlinie. To właśnie w drodze powrotnej z Niemiec po raz pierwszy wyznali sobie miłość. Choć aktorka zaczęła się umawiać z pochodzącym z Trójmiasta piłkarzem już kilka miesięcy po rozstaniu z mężem, ten długo walczył w sądzie o to, aby uznać ją winną rozpadowi ich małżeństwa. Z tego powodu sprawa rozwodowa znacznie się przeciągnęła. Ostatecznie Przybylskiej udało się wywalczyć rozwód bez orzekania o winie. - Była jak zakazany owoc. Żona kolegi (...) Sam sobie mówiłem: "Stary, uspokój się, ona nie jest dla ciebie". Ale co włączyłem telewizor, to widziałem Anię. Jakby mnie prześladowała. A potem, gdy zaczęła bywać sama na imprezach i słyszałem od znajomych, że w jej małżeństwie źle się dzieje, zacząłem traktować to jak jakieś ważne sygnały. (...) I w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że jestem zwyczajnie zakochany - mówił Bieniuk w jednym z wywiadów. Na bardzo interesujące wyznanie zdobyła się też kiedyś sama Ania. Aktorka zdradziła, że Jarek Bieniuk na początku ich znajomości wyznał jej, że jest ona dla niego... aseksualna. O tym, co to miało właściwie oznaczać mówiła w następujący sposób: - Jarek nigdy nie miał problemu z kobietami – było ich dużo, traktował je przedmiotowo. Mówiąc, że jestem aseksualna, chciał mi zakomunikować, że nie jestem dla niego panienką na wyrwanie, na jeden raz. Spędzaliśmy razem popołudnie, wydawało się, że wszystko fajnie, ja odstawiona, robię słodkie minki, a on nagle wyskakuje z tą moją aseksualnością. Powiedział: »Ty jesteś taką babką, w której mogę się zakochać«. Nie chciał się przyznać, że już jest zakochany. Bał się mnie zrazić - wyjaśniła w jednym z wywiadów cytowanych w biografii "Ania" autorstwa Grzegorza Kubickiego i Macieja Drzewickiego. Jarosław Bieniuk i Anna Przybylska - dzieci Anna Przybylska nigdy nie ukrywała, że marzy o dużej rodzinie. Gdy zapadł wyrok w sprawie rozwodowej, Ania była już w ciąży z Jarkiem. Ich pierwsze dziecko, córka Oliwia Bieniuk, przyszła na świat 18 października 2002 roku. Para doczekała się jeszcze dwóch synów: Szymona (ur. 13 stycznia 2006) i Jana (ur. 21 marca 2011). Anna Przybylska zmarła 5 października 2014 roku w Gdyni na raka trzustki. Miała 36 lat. Wspólne zdjęcia Jarosława Bieniuka i Anny Przybylskiej znajdziecie w naszej GALERII >> Zobacz także: Źródło: Grzegorz Kubicki Grzegorz, Maciej Drzewicki, "Ania. Biografia Anny Przybylskiej"

jarosław bieniuk i anna przybylska